A oto pierwsza wyprawa w glab Islandii czyli kanapki pod pache i ciekawe gdzie nas oczy poniosa? Poszalelismy po bezdrozach, przekraczalismy rzeki i bylo by uroczo gdyby po przekraczaniu kolejnej cos zamoklo i autko stwierdzilo ze tutaj juz zostanie. Okazalo sie ze w euforii mlodych podzoznikow oprocz kanapek (ktore juz sie skonczyly)nie zabralismy ze soba nic, ani CBradia, ani dokladnej mapy, ani spiworow czy cieplych ubran, nic, ot! radosni turysci. No i zaczelo sie lazenie w poszukiwaniu czegokolwiek lub kogokolwiek, w tym przekraczanie lodowatych rzek tym razem wplaw. Cudem znalezli nas francuscy turysli i zawiezli do schroniska. Tam dostalismy jedzonko, ciepelko i oczywiscie pomoc. Islandczycy nie chcieli od nas za to pieniedzy. Kraj nie skazony zachlannoscia. Skonczylo sie szczesliwie. Samochod zostal odpowiednio wyposazony... rychlo w czas he he.
|
 |